12.08.2014

Rozdział 12

Madeline's POV*

Ashton nie patrzył na mnie; wciąż wlepiał wzrok w swoje dłonie. Wiedziałam, że jest na mnie wściekły, ale kompletnie nic nie miałam na swoją obronę. W środku byłam rozdarta i nie miałam pojęcia co robić dalej. Stałam bezczynnie, czekając na jakiekolwiek słowa brata. Niestety, wciąż odpowiadała mi cisza, którą w końcu przerwało moje ciężkie westchnienie.
- Ash... - zaczęłam, niepewnie.
- Czego chcesz? - warknął w odpowiedzi.
- Przepraszam - wydusiłam z siebie, choć nie byłam pewna czy właśnie to powinnam powiedzieć.
Wtedy, chłopak spojrzał na mnie, a na jego twarzy malowała się mieszanka najróżniejszych uczuć, przez ból i rozczarowanie, aż do złości i zatroskania. Nigdy nie widziałam go w takim stanie, a najgorsze było to, że to wszystko moja wina. 
Bez przerwy, kręciłam bransoletką, zdobiącą mój nadgarstek. Tak bardzo się denerwowałam, że koniecznie musiałam czymś zająć ręce. Przystanęłam z nogi na nogę i odgarnęłam włosy z czoła, próbując zabić jakoś czas oczekiwania.
- Nic nie mów - powiedział w końcu. - Nie chce mi się z tobą gadać, dopóki nie zakończysz swojej znajomości z tym człowiekiem, jeśli tak w ogóle można go nazwać...
Milczałam. Nie miałam odwagi na wypowiadanie kolejnych słów, które i tak nic by nie zmieniły. Czułam jakby w gardle utknął mi kłębek kociej sierści, przez co byłam niezdolna do mówienia. Wydobyłam z siebie jedynie znaczące chrząknięcie, po czym wyszłam z pokoju.
Siedząc na swoim łóżku, przeglądałam szkicownik. Na pierwszej stronie narysowałam portret taty. Kiedy dostałam ten zeszyt w prezencie, on był jedyną osobą, którą mogłam naszkicować, żeby wypróbować kartki. 
Na rysunku był uśmiechnięty; właśnie takiego go zapamiętałam. Potargane, brązowe włosy opadały mu na czoło (dokładnie taką samą fryzurę ma aktualnie Ashton). W ręku trzymał szklankę, w której była woda z cytryną, gdyż nie pijał nic innego.
Uśmiechnęłam się sama do siebie, przewracając kartkę. Na niej widniał szkic z Lily w roli głównej. Wtedy pozowała w swojej różowej piżamie w koty, popijając kakao. Nawet w takim stroju zachowywała się jak gwiazda filmowa, którą uwietrzniał na płótnie ceniony artysta.
Przerzuciłam kolejne kilka stron. Tam nie było już ciekawych obrazków, przeważała martwa natura. W tamtym czasie nie rysowałam ludzi, bo czułam ból po stracie ojca i nie potrafiłam tego wytłumaczyć. Miałam wtedy blokadę artystyczną.
Kolejne kilka kartek i moim oczom ukazały się usta Zayna, narysowane z wielką dokładnością. Nie musiałam na nie patrzyć, żeby idealnie je odwzorować na papierze. Wiedziałam, że już wtedy w moim sercu zaczynało kiełkować to dziwne uczucie, którym dziś darzę szatyna.
Pokręciłam głową w niedowierzaniu; na prawdę nie potrafiłam określić, co do niego czuję. Z jednej strony był przerażającym mordercą, zaś z drugiej opiekuńczym chłopakiem, przy którym potrafiłam poczuć się bezpiecznie. Jak to możliwe, że byłam taka spokojna przy kimś, kto mógłby zabić niewinnego człowieka bez zastanowienia, podczas gdy powinnam być przerażona do szpiku kości? 
W końcu zamknęłam zeszyt, próbując odgonić od siebie wszelkie myśli. Chciałam choć przez chwilę odpocząć od problemów, spoczywających na moich barkach. Położyłam głowę na miękkiej poduszce i wlepiłam wzrok w sufit. Niestety nie potrafiłam zbyt długo myśleć o pustce i chwilę po tym, w głowie pokazał mi się obraz Caluma. Pewne rozmowy i wydarzenia, sprawiły że mogłam go nazwać swoim przyjacielem, na prawdę. Troszczył się o mnie tak samo jak Ashton, jakby był moim bratem. Niestety, właśnie w tym momencie tworzył się problem. Zostawiłam postanowiona między dwoma wrogimi gangami i kazano mi dokonać wyboru. 
Zaśmiałam się nerwowo.
Chciałam myśleć, że nikt nie ma prawa mi rozkazywać, ale jednak Calum miał rację - musiałam wybrać. Rozważałam obydwie opcje, jakbym zastanawiała się w sklepie meblowym nad nową kanapą. Z jednej strony, całą ta sytuacja była cholernie śmieszna, a z drugiej - śmiertelnie poważna. Dosłownie, ugrzęzłam między młotem a kowadłem. Miałam ogromną ochotę po prostu wybuchnąć płaczem i uciec jak najdalej z tego przeklętego miasta, ale walcząc sama z sobą, nie uroniłam ani jednej łzy i wciąż leżałam w swoim pokoju. 


Zayn's POV*

Tym razem postanowiłem, że na prawdę się postaram. Zaraz po skończonych zajęciach w szkole, zabrałem Madeline na przejażdżkę w jedno wyjątkowe miejsce. Siedząc na miejscu pasażera w moim aucie, wystawiała rękę za okno, ciesząc się powiewem wiatru. W radiu leciała byle jaka piosenka, ale nie zwracałem na nią szczególnej uwagi, gdy obok mnie siedziało całe moje szczęście. Kątem oka, widziałem uśmiech na jej twarzy, ale w oczach na pewno nie miała radości. Chciałem zwyczajnie zapytać o co chodzi, ale mógłbym nie otrzymać odpowiedzi, a zapewne tylko bym ją zdenerwował. 
- Mad? - przerwałem milczenie.
- Tak?
- Tam, gdzie jedziemy, jest dość magicznie - zacząłem. - To specjalny zakątek, który był tylko dla mnie, ale teraz chcę dzielić go z tobą.
Uśmiechając się, spojrzałem na nią. Na jej twarzy malował się cień zdziwienia, ale nic nie powiedziała, tylko przytaknęła głową. Miałem wrażenie, że jej policzki lekko poróżowiały. Niemożliwe było zachowanie poważnej miny.
W końcu dojechaliśmy do wzgórza, ze szczytu którego można było zobaczyć niesamowity widok. Najpierw jednak musieliśmy wspiąć się na samą górę, a na szczęście nie była zbyt stroma. Mad złapała mnie za łokieć, żeby się wspomóc.
- Dlaczego to jest tak wysoko? - wysapała.
W odpowiedzi zaśmiałem się w głos i pociągnąłem ją mocniej. Przewróciła dramatycznie oczami, ale nie stanęła ani na chwilę.
- Idziemy tam chyba godzinę - żaliła się.
- Dopiero trzy minuty.
Widząc jej zbolałą minę, musiałem dusić w sobie śmiech - wyglądała na prawdę komicznie.
Po kolejnych trzech minutach, stanęliśmy na szczycie wzgórza, gdzie mogliśmy podziwiać panoramę miasta. Słońce, zachodzące za rzeką, wyglądało wspaniale. Jego promienie odbijały się od wody, tworząc kolorowe refleksy. Nagle zawiał wiatr, a włosy Madeline wpadły jej do oczu. Nachyliłem się nad nią, żeby odgonić zagubione kosmyki. Chwyciłem dziewczynę za dłonie i usiadłem na trawie, ciągnąc ją za sobą. Kiedy podziwiała widoki, mogłem do woli podziwiać prawy profil jej twarzy.
- Mad - przerwałem milczenie.
- Słucham - odparła, po czym popatrzyła na mnie.
- Przepraszam cię za wszystko. Za to, że musiałaś przeze mnie cierpieć. Nie chcę być kimś złym w twoich oczach, chociaż wiem, że proszę o zbyt wiele.
Nie odpowiadała, a jedynie spuściła głowę i wlepiła wzrok w ziemię. Dopiero po chwili uśmiechnęła się blado i podniosła wzrok.
- Dobrze - powiedziała w końcu.
- Nie zasłużyłem na takie szczęście - ściszyłem głos do szeptu.
Usiadłem bliżej, tak że nasze uda się stykały. Objąłem ją ramieniem, a dłonią drugiej ręki zacząłem gładzić jej rumiany policzek. Poczułem zapach słodkich perfum, mieszający się z wonią jabłkowego szamponu do włosów. Mimowolnie zachichotałem pod nosem.
Serce zmiękło mi jak nigdy wcześniej. Poczułem, do tej pory nieznane, ukłucie w klatce piersiowej. Przy tej dziewczynie stawałem się kompletnie innym człowiekiem. Zmieniałem się zdecydowanie na lepsze i nie mogłem pozwolić, żeby cokolwiek nas rozdzieliło.
Podświadomość podpowiadała, że Mad nie ufa mi do końca,  ale i tak była dla mnie nadzwyczaj łaskawa. Spojrzałem w niebieskie oczy i poczułem się jak król świata; nie potrzebowałem niczego więcej do szczęścia. Ująłem jej twarz w dłonie i złożyłem delikatny pocałunek na malinowych wargach. Nie potrafiłem sobie przypomnieć, kiedy ostatnio byłem ostrożny i uważałem na to, aby kogoś nie zranić. Dokładnie dobierałem słowa i unikałem gwałtownych ruchów, a to wszystko dla niej. Chciałem jej udowodnić, że zasługuję na zaufanie i tym razem nie mogłem tego spieprzyć.
Jedną z najpiękniejszych chwil w moim życiu, przerwał dzwoniący telefon, zmuszający mnie do oderwania się od jej ust. Sięgnąłem do kieszeni, żeby wyciągnąć z niej komórkę, po czym wcisnąłem zieloną słuchawkę.
- Słucham - warknąłem.
- Zayn... - wydyszał Niall. - P-pomóż mi.
Wytrzeszczyłem oczy, a serce niemal przestało mi bić. Wiedziałem, że przyjaciel był w niebezpieczeństwie i natychmiast musiałem go ratować.


*

WAŻNE!
Błagam, możecie zagłosować na "Believe in your dreams" w ANKIECIE?


Znowu czekaliście 38746734 lat, ale teraz postaram się pisać częściej. Miałam pewne problemy z blogiem. Zapewne większość z was nie wie, że opowiadanie pisały dwie osoby. Pierwsze trzy rozdziały napisała Magda, a od czwartego - Dominika/Curly Angel (ja). Teraz Magda odeszła i nie będzie już więcej pisać. To już ostatni raz kiedy proszę Was o wyrozumiałość. Nie dodawałam rozdziałów, ponieważ pojechałam na wakacje i nie miałam jak pisać, wybaczcie. Mam nadzieję, że nie zostawicie mnie wszyscy :(

5 komentarzy:

  1. Świetny!
    Opłacało się czekać *.* bo jest boski jak zawsze!
    Fajnie by by£o gdyby rozdziały pojawiały się troszkę częściej :)
    Super! Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  2. O boze. Pewnie napadl Niall'a przeciwny gang. Ciekawe czy Zayn zdazy go uratowac, na peeno. A co jesli karza mu wybierac miedzy Mad, a przyjaciolmi? Omg. Juz nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu
    @queen_lovatoo

    OdpowiedzUsuń
  3. Czeeść! :) Dawno nie było rozdziału, ale warto było czekać! ;) Co do twojego pytania na Twitter'ze ( @Meee_xd ) : Tak, nadal czytam twojego bloga, jak bym mogła przestać? Wspaniały szablon! Jeśli mogę wiedzieć, jak ustawiasz te wszystkie zdjęcia #np: Ten w BIYD, na samej górze? Wracając do rozdziału, jest cudowny, czekam na następny! :)
    @Meee_xd x

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny, nie moge doczekać się nexta!

    OdpowiedzUsuń