14.05.2014

Rozdział 6

Madeline's POV*

- Dlaczego go uderzyłeś?! - wymamrotałam, kierując się w stronę szkoły.
- Dlaczego, kurwa? Jeszcze mnie o to pytasz? Zasłużył sobie na to - wysyczał, dorównując mi kroku.
- To jest mój znajomy,Zayn! Nie powinieneś tego robić jak i wielu innych rzeczy. Mam cię już dosyć, zostaw mnie w spokoju! - wykrzyczałam w jego stronę, przyśpieszając jeszcze bardziej.
- My się chyba nie rozumiemy, kochanie. Nie zostawię cię, nie ma takiej opcji - chłopak dogonił mnie i złapał za nadgarstki, ściskając tak, że momentalnie zrobiły się sine.
- Nie mam zamiaru zadawać się z taką osobą jak ty! - syknęłam mu w twarz, a jego oczy zrobiły się ciemniejsze. Poczułam mocniejszy uścisk, z którego próbowałam się wyrwać, ale bez skutecznie.
- Posłuchaj mnie, Mad. To nie ty ustalasz tutaj zasady i będziesz robiła to co ci mówię.
- Chyba sobie kpisz ze mnie, dupku - powiedziałam gniewie, po chwili orientując się, że nie było to dobrym pomysłem. Poczułam nieprzyjemne uderzenie w twarz. Pobladłam na widok Zayna dłoni na moim policzku. Jak on mógł znowu mnie uderzyć? Popatrzyłam na niego z nienawiścią; chciałam jeszcze coś dodać, ale pohamowałam się i poszłam do szkoły. O dziwo pozwolił mi na to, co było dziwne.

Rozległ się dzwonek na lekcję. Wchodząc do klasy od matematyki, myślałam tylko o tym, że będę musiała oglądać tego potwora i jego przyjaciela, który mnie pobił prawie na śmierć.
Zajęłam miejsce obok Kate, która spojrzała na mnie z zaniepokojonym wzrokiem.
- Madeline, nic ci nie jest?
- A co ma być? - skłamałam w nadziei, że nie będzie mnie wypytywać o inne rzeczy.
- Nie rób ze mnie idiotki. Masz siniaka pod okiem ktoś ci musiał to zrobić.
- Nic mi nie jest, po prostu się uderzyłam - znowu skłamałam. Nie mogłam jej powiedzieć prawdy. Nie chciałam ją w to wciągać. Choć bardzo chciałam jej opowiedzieć o wszystkim, nie mogłam. Bóg wie co by się stało gdybym to zrobiła. Pewnie została bym zabita przez Zayna lub któregoś z jego kolegów. Dużo opcji przychodziło mi teraz do głowy.
- Dobra, jak nie chcesz to nie mów - czarnowłosa odwróciła się ode mnie z obrażeniem.
Nauczyciel sprawdził  obecność. Wszyscy byli z wyjątkiem Horana i Malika. Z jednej strony cieszyłam się, że ich tutaj nie ma, ale z drugiej zastanawiałam się gdzie oni do cholery są?
Wibrujący telefon w mojej kieszeni wytrącił mnie z zamyślenia. Myśląc nad tym kto mógł do mnie napisać otworzyłam wiadomość.



To był Zayn, czułam to. Szczerze mówiąc nie przeszkadzało mi to, ale jeśli myśli, że przeprosiny wszystko naprawią i zapomnę o wszystkim to grubo się myli. Przy okazji, to skąd on miał mój numer?
Myślałam nad tym przez chwilkę, kiedy przypomniałam sobie o zajściu, które wydarzyło się niedawno. Wtedy to zabrał mi telefon i oddał dopiero gdy odwoził mnie do domu. Kto mu dał prawo do grzebania w nim?
Pieprzony cham.
Łzy napłynęły mi do oczu kiedy przypomniałam sobie o tamtych zdarzeniach. Nie mogłam się teraz rozpłakać obiecałam sobie, że będę silna. Zacisnęłam zęby i próbowałam ochłonąć. Z nudów dodałam numer Zayna do mojej krótkiej listy kontaktów i zajęłam się zajęciami, które strasznie mi się dłużyły.


Zayn's POV*

Sam fakt, że dałem się wytrącić z równowagi i ponieść emocją dobijał mnie. Zmierzwiłem swoje włosy i
patrzałem jak Mad odchodzi w kierunku drzwi do budynku. Co się ze mną dzieje?
Wiem tylko, że jest strasznie pyskata i to mnie w niej wkurwia. Może gdyby zamilkła była by atrakcyjniejsza.
Miałem ochotę komuś jebnąć.
Jeszcze raz ktoś się przystawi do niej to pożałuje i ona mnie przed tym nie powstrzyma.
Dostałem cynka od pośrednika, że mam kogoś do załatwienia.
Zabiłem już dużo osób w swoim życiu. Czasami nie wiedząc nic na ich temat. Po prostu dostawałem zlecenia, które wykonywałem. Taki układ pasował mi, lubię tą pracę. Jestem stworzony tylko do tego żeby zabijać. Czasu nie dało się cofnąć. Nie mogłem wymazać swojej przeszłości gdyż jest częścią teraźniejszości. Wyrzucić niektórych spraw z pamięci i zapomnieć o nich.
Zapaliłem papierosa i szedłem w kierunku parkingu, na którym stał mój czarny range rover. Wyrzuciłem niedopałek i wsiadłem do środka.
Nie mogłem wyrzucić z głowy twarzy dziewczyny, którą z zimną krwią uderzyłem. Chciałem żeby czuła się przy mnie bezpieczna, ale zawsze wychodzi na to, że jestem nieopanowanym dupkiem.
Coś kazało mi przeprosić Mad. Wyciągnąłem swojego iPhona z kieszeni moich czarnych jeansów i napisałem do niej krótką wiadomość. Wysyłając ją dziwnie się czułem, bo kiedy ja ostatni raz kogoś przeprosiłem? Rozmyślałem jeszcze przez chwilkę, po czym włożyłem kluczyki do stacyjki i przekręciłem, odpalając tym samym auto.
Po dwudziestu minutach dotarłem na miejsce. Zaparkowałem samochód po drugiej stronie ulicy i ruszyłem do akcji.


Madeline's POV*

Nie miałam ochoty dłużej siedzieć w tej szkole wiem, że jest dopiero jedenasta godzina i nie powinnam być zmęczona, ale byłam. Miałam dość wszystkiego wokoło. Postanowiłam więc uciec.
Ruszyłam wzdłuż korytarzem, przeciskając się przez tłum uczniów. Dotarłam do drzwi wejściowych i bez zawahania pociągnęłam za klamkę. Wiał lekki wiatr, ale nie było zimno, właściwie przyjemnie. Ruszyłam szybkim krokiem przed siebie, żeby tylko żaden z nauczycieli nie przyłapał mnie na ucieczce. Spacer po mieście, na którym nikt mi nie będzie przeszkadzał dobrze mi zrobi; chociaż na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Idąc prosto przed siebie, zahaczyłam o pobliski park. Wszystko wyglądało na pozór spokojnie, dopóki nie zauważyłam uciekającego pana w podeszłym wieku. Na jego twarzy malował się strach; zastanawiało mnie co mogło go wywołać. Zamiast pobiec za nim, ruszyłam w przeciwną stronę. Zacisnęłam pięści, gotowa na stanie się superbohaterką (przynajmniej w moich snach). Kiedy zobaczyłam chłopaka, celującego pistoletem w głowę innego człowieka, natychmiast chciałam zawrócić. Niestety napastnik, wyczuł moją obecność i obrócił się.
No, nie. Cholera jasna.
Widok zdziwił mnie.Teraz już wiedziałam,że jest taki sam jak reszta. Czym prędzej wzięłam nogi za pas. Nie chciałam widzieć kolejnej sceny mordu, więc biegłam ile sił w nogach, a cieknących łez już niemal nie czułam. Pokonałam przynajmniej dwie ulice, po czym w końcu zwolniłam, gdyż brakowało mi tchu. Nerwowo spojrzałam za siebie, ale nikogo nie zauważyłam. Odetchnęłam z ulgą i nagle na kogoś wpadłam.
- Przepraszam - wydyszałam.
- Nic nie szkodzi - usłyszałam znajomy głos.
Podniosłam wzrok i gdy zobaczyłam przyjazną twarz Caluma, kamień spadł mi z serca.
- Dokąd tak pędzisz? - zapytał w żartach, ale gdy zobaczył jaka jestem zapłakana, od razu zrzedła mu mina. - Co się stało?
Próbowałam coś powiedzieć, ale nie byłam w stanie. Kolana mi drżały, dłonie spociły. Miałam wrażenie, że za moment zemdleję. Kiedy zakręciło mi się w głowie próbowałam iść dalej, ale potknięcie się o własne nogi wcale mi w tym nie pomogło. Złapał mnie pod ramię i zaprowadził na pierwszą lepszą ławkę. Kiedy usiadłam, ukryłam twarz w dłonie, pragnąc zapomnieć o wszystkich mrocznych obrazach, które ostatnio widziałam.
- Powiedz co się stało, spróbuję pomóc - nalegał.
Zaśmiałam się nerwowo - kolejna osoba, która prosiła o coś, w co na prawdę nie chciałam ich mieszać.
- No, mów - powiedział, podwijając rękawy bluzy.
Wtem na jego rękach zobaczyłam masę tatuaży. Wytrzeszczyłam oczy, co nie umknęło jego uwadze. Spojrzał w bok jakby był zawstydzony.
- Teraz niektórych żałuję - odpowiedział na pytanie, którego nie zadałam.
Wtedy postanowiłam także podwinąć rękawy swojego swetra, ukazując liczne siniaki. Wcześniej zobaczył tylko jeden czy dwa.
- Też ich żałuję - wykrztusiłam, uśmiechając się lekko.
Chociaż tak na prawdę żałowałam, że pierwszego dnia szkoły postanowiłam wracać do domu na skróty. Na samą myśl o tamtej chwili przeszły mnie dreszcze.
Nie mogłam zrozumieć dlaczego, ale ufałam Calumowi bardziej niż komukolwiek w tym mieście pełnym morderców. W krótkiej chwili podjęłam decyzję o opowiedzeniu mu całej prawdy. Zaczęłam od mojego pierwszego dnia w Bradfort, aż do chwili teraźniejszej. Po wypowiedzeniu ostatniego słowa, poczułam jakby kilkutonowy głaz spadł mi z barków. Nigdy przedtem nie czułam takiej ulgi. Jednak moja historia kompletnie zamurowała chłopaka; wytrzeszczał oczy i nie wiedział co odpowiedzieć.
Spuściłam głowę, czując wyrzuty sumienia, że go w to wciągnęłam. Nagle ktoś wrzucił mi na ramiona jeszcze większy ciężar.
- Chodź - zarządził Calum, łapiąc mnie za rękę i pociągając za sobą.
- Gdzie idziemy?
- Musimy koniecznie z kimś porozmawiać.
Bałam się, że za chwilę zaprowadzi mnie na policję albo do jakiegoś szpitala dla świrów. Ku mojemu zdziwieniu odprowadził mnie do domu, ale nie odszedł tylko sam zaprosił się do środka. Bez wahania wbiegł po schodach i wszedł do pokoju Ashtona. Niepewnie ruszyłam za nim. Ujrzałam brata, leżącego na łóżku; słuchał muzyki na słuchawkach.
- Hej, bracie - przywitał się Calum. - Madeline czegoś się dowiedziała.
- Czego? - Ashton zaintrygowany podniósł się do pozycji siedzącej.
- Wie o gangu.
- Co?! - krzyknął w moją stronę. - Mad, posłuchaj. Nie możesz więcej o tym myśleć, rozmawiać i zakazuję ci utrzymywać kontakt z kimkolwiek z gangu.
Wytrzeszczyłam na niego oczy.
Skąd on o tym wiedział, do cholery?
- Kogo znasz? - zapytał.
- Kilku... - wyszeptałam.
W jego oczach zobaczyłam narastający gniew. Zacisnął pięści w złości i wyglądał jakby chciał coś rozwalić. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- Co się z tobą dzieje? - złapałam go za ramię, a mnie odtrącił.
- Nie powiem jej - wycedził przez zęby do Caluma.
- Halo, ja tu jestem! - syknęłam.
- Ty jej powiedz - dodał, odwracając się do mnie plecami.
- Madeline... - nie wyglądał na zadowolonego, ale mówił dalej. - Nie tylko Malik i jego spółka są w gangu.
- Więc kto jeszcze?
- My.
Przeczesał palcami grzywkę i westchnął ciężko. Odruchowo złapałam się za serce.
Mój brat zajmował się tym samym co ten potwór? To chyba jakiś słaby żart.
Spojrzał na mnie, a jego oczy pociemniały; wyglądał na przygnębionego. Wyciągnął ramiona w moją stronę, ale ja zrobiłam krok w tył. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Miałam ochotę uciec na koniec świata. Atmosfera panująca w tym mieście przytłaczała mnie jak nigdzie indziej.
Pokręciłam przecząco głową, po czym wycofałam się z pokoju i zamknęłam w swoim. Otworzyłam szkicownik i wyrwałam z niego kartkę, na której narysowałam nieziemskie usta Zayna. Zaczęłam przeszukiwać szuflady, żeby tylko znaleźć coś, co pomoże mi spalić te śmieci.
- Łap - usłyszałam za sobą.
Dlaczego widok Caluma mnie nie odstraszył? Bardziej zraziłam się do własnego brata...


/
xxM
Curly Angel

9 komentarzy:

  1. Rozdział superowy :) Nie mogę doczekać się next'a ;3 xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, nominowałam cię do Liebster Awards, więcej szczegółów u mnie:
    http://through-the-dark-1d-fanfiction.blogspot.com
    Natka99<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział *-*
    Czekam na nexta :)
    @fallen_warrior_

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne! Czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział. Czekam na kolejny ;** <333

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG Biedna Mad :o

    OdpowiedzUsuń
  7. super rozdział i zwrot akcji! Czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń