23.05.2014

Rozdział 7

Madeline's POV*

Razem z Lily i Ashtonem cisnęliśmy się na tylnym siedzeniu auta. Miałam skwaszoną minę, bo ten rodzinny wyjazd wcale mi się nie uśmiechał. Mama wymyśliła, żebyśmy razem z Robinem - ojczymem - pojechali na weekend nad jakieś głupie jezioro.
Moja biedna młodsza siostra nie miała pojęcia o żadnej ze złych rzeczy, które ostatnio mnie spotkały. Błagałam, żeby tylko jej nic się nie stało.
- Pośpiewamy? - zaproponował Robin.
- Nie! - krzyknęłam równo z Ashtonem.
Wymieniliśmy wrogie spojrzenia, po czym ponownie przylepiłam nos do szyby. Znajdowaliśmy się dosłownie po środku łysego pola. Słońce świeciło, a zboże lśniło w jego promieniach. Uchyliłam okno, żeby móc poczuć powiew świeżego powietrza.
Może ten wyjazd nie był aż takim złym pomysłem; w końcu będę mogła odpocząć od tego przeklętego Bradford.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce Rob uświadomił nam, że będziemy spać w namiotach. Nie lubiłam za bardzo takich klimatów, gdyż bałam się robactwa, wchodzącego do mojego śpiwora. Na samą myśl o tym przechodziły mnie ciarki.
- Nie martw się, Madeline - mama postanowiła wesprzeć mnie w tej trudnej sytuacji. - Brat cię obroni przed krwiożerczymi robakami.
Wybuchnęła śmiechem, a ja zmarszczyłam czoło w odpowiedzi. Byłam zdenerwowana, a komary zaczęły do mnie przylatywać, co wcale nie było pocieszeniem.

- Mnie mogłeś powiedzieć! - syknęłam. - Zawsze sobie ufaliśmy... Nie wierzę, że ukrywałeś przede mną coś takiego.
- Nie chciałem cię narażać na niebezpieczeństwo - odpowiedział Ashton. - Zrozum to w końcu! Najwyraźniej nie dojrzałaś do tej informacji.
- Tak bardzo chciałeś mnie chronić, że zostałam pobita i porwana!
- Cicho! - warknął nagle. - Mama nie może tego usłyszeć.
- Dlaczego to robisz?
Tym pytaniem skończyliśmy rozmowę, gdyż nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Odwróciłam się do brata plecami i weszłam do śpiwora. Na dobranoc poczułam ukąszenie komara w okolicy szyi. Zaklęłam pod nosem, po czym poszłam spać.

Kiedy otworzyłam oczy nie wiedziałam gdzie jestem. Zaczęłam się rozglądać.
Cholera. Co to za miejsce?
Byłam w niepozornej sypialni z łóżkiem i szafą - nic nadzwyczajnego. Podeszłam do jedynego okna, żeby zobaczyć w jakiej jestem okolicy. Za szybą widziałam jedynie gęsty las. Wtedy zaczęłam panikować, a serce momentalnie zabiło szybciej. Od razu pomyślałam o ucieczce, bo pobyt w tym miejscu nie wróżył nic dobrego. Obawiałam się, że dobrze wiem kto mnie tu zawlókł. Pozostawało pytanie: jak?
- Jak miło, że już wstałaś - usłyszałam znajomy głos.
- Po coś mnie tu przyprowadził? - warknęłam na Zayna.
- Przyprowadziłem? Spałaś jak zabita, więc bez problemu cię tu zaniosłem.
Nie mogłam uwierzyć. To była jakaś paranoja. Chciałam wybiec z tego domu i ukryć się w lesie, ale wiedziałam, że nie było mowy o ucieczce, póki jest tu Zayn.
- Nawet o tym nie myśl - uprzedził.
Spojrzałam na niego spode łba.
- Nienawidzę cię... - powiedziałam do siebie niemal bezgłośnie.
- Chodź - polecił, łapiąc mnie za ramię.
Wyszliśmy z pokoju, po czym zeszliśmy po schodach. To był ten sam dom, w którym byłam wcześniej. Zobaczyłam burzę brązowych loków w innym pomieszczeniu. Właśnie tam poszliśmy dalej. Była to skromnie urządzona kuchnia. Przy stole siedział nie tylko Harry, ale także Niall i dwóch innych chłopaków. Jednego widziałam wcześniej, ale wtedy był cały we krwi; tym razem wyglądał zdecydowanie lepiej. Ostatniego z nich widziałam pierwszy raz w życiu.
Nagle wszystkie cztery pary oczu zwróciły się w moją stronę.
- Wreszcie się obudziła nasza księżniczka - powiedział Niall, na co reszta zaśmiała się w odpowiedzi.
Poczułam rumieńce na twarzy na dodatek, że byłam w piżamie.
- Chcesz kawy? - zaproponował Zayn.
Podszedł do blatu, na którym stał dzbanek z ciemną cieczą. Kiedy nalewał jej do kubka wyglądała na gęstą; przypominała smar samochodowy. Wcale nie miałam ochoty na taki obleśny napój.
- Musimy porozmawiać - odezwał się Harry. - Wszyscy.


Zayn's POV*

- Ależ ona jest śliczna - powiedział Horan, wstając z miejsca.
Widziałem w jaki sposób na nią patrzył, co od razu wywołało u mnie przypływ gniewu; miałem ochotę przywalić mu w twarz. Złapałem Madeline w pasie i przyciągnąłem ją do siebie.
- Spadaj stąd - syknąłem w jego stronę.
- Nie licz na wiele - odparł kpiąco, ale wycofał się.
- Siadajcie - zarządził Styles.
Usiadłem na wolnym krześle i zmusiłem Mad, żeby usiadła na moich kolanach. Chciała się wyrwać, ale nie miała żadnych szans. Mocno objąłem ją ramionami.
Harry odchrząknął znacząco, przygotowując się do przemowy. Nienawidziłem kiedy się rządził.
- Słońce, powiedz mi co wiesz - spojrzał na Madeline.
-  Ale o czym?
- O gangach.
Cisza.
Louis uderzył pięścią w stół.
- Mów! - krzyknął.
- Jesteście w gangu i zabijacie ludzi bez powodu... - wydusiła z siebie.
- Bez powodu? - ta odpowiedź zdziwiła Louisa. - Myślisz, że robimy to dla zabawy?
- Jakbyście tego nie lubili to nie robilibyście tego.
Harry, Niall i Louis wybuchnęli śmiechem, po czym wszyscy na raz zrobili groźne miny. W oczach dziewczyny zobaczyłem przerażenie.
- A co powiesz o swoim kochanym braciszku? - naciskał dalej Tomlinson.
- Nic nie powiem.
- W porządku - szepnął sarkastycznie.
Wstał z miejsca i podszedł do Madeline. Złapał ją za nadgarstki, siłą ciągnąc za sobą.
- Zostaw mnie! Zayn!
Wołała mnie, ale nie zareagowałem. Zmuszałem sam siebie do siedzenia w miejscu. Zaciskałem zęby, żeby tylko się nie poruszyć. Ostatnie co zobaczyłem to jej błagalne spojrzenie.


Calum's POV*

Kiedy siedziałem w pokoju i grałem w gry video, nagle do domu wpadł Ashton; był wściekły.
- O co chodzi, stary? - zapytałem, odkładając konsolę.
- Ten skurwysyn porwał Madeline! - wrzasnął.
Jak na komendę zerwałem się z miejsca gotowy do akcji. Nie mogłem pozwolić, żeby coś jej się stało. Na samą myśl o okropnych rzeczach, które mogą z nią robić, przeszły mnie ciarki.
- Dzwoń po chłopaków - poleciłem. - Jedziemy po nią.
Piętnaście minut później w czwórkę siedzieliśmy w samochodzie Ashtona. Usiadłem na miejscu pasażera, a Luke i Michael z tyłu. Uzbrojeni nie zwlekaliśmy.
- Jedź szybciej - poganiałem Irwina.
Od razu przyspieszył. W radiu leciała jakaś smutna ballada, ale nikt nie zdecydował się, żeby włączyć coś innego. Całą drogę pokonaliśmy w niespełna pół godziny. Nie mieliśmy żadnego planu, z czego zdałem sobie sprawę dopiero kilka metrów przed kryjówką Malika.
- Cholera, są wszyscy - zauważył Michael.
- Zawracaj - powiedział Luke.
Ashton zrobił zgrabny manewr i zmienił kierunek jazdy.
- Nie mogliście wcześniej tego zaplanować? - żachnął się.
- Wyskakuj, Michael - w mojej głowie narodził się plan. - Mam pomysł.
Mikey wyszedł z samochodu i ukrył się za drzewami w lesie na przeciwko domu. Odjechaliśmy dalej, zostawiając go samego. Prosiłem w myślach, żeby tylko żaden z wrogów nas nie zobaczył. Wyglądało na to, że byli zajęci, bo nikt nie wyszedł z pistoletem w ręku. Czekaliśmy w ciszy na jakiś znak. Po chwili milczenia do Ashtona zadzwonił Michael.
- Co się tam dzieje?
- Słyszę krzyki, jakby ktoś ją zażynał.
- Idziemy tam! - krzyknąłem.
- Stój - zatrzymał mnie Luke, kładąc dłoń na moim ramieniu.
Krew buzowała mi w żyłach. Towarzyszyła mi nieodparta ochota zabicia tych wszystkich sukinsynów. Byłem gotowy z biegu strzelić każdemu w łeb.
- Dwóch wsiadło do auta i odjechali - usłyszałem głos z słuchawki.
Kiedy obok nas przejechał granatowy Mercedes ruszyliśmy do akcji. Poszczęściło nam się, bo mogliśmy czekać nawet kilka godzin. Zgarnęliśmy Mikeya i bez zastanowienia wbiegliśmy do domu. Na wejściu usłyszałem błagalne krzyki Madeline. Wbiegłem na górę za jej głosem. Bez wahania wpadłem do pokoju i ujrzałem brunetkę bitą przez Louisa. Złapałem chłopaka od tyłu i walnąłem nim o ścianę.
- Uciekaj stąd! - syknąłem, po czym dostałem pięścią w twarz.
Kopnąłem Tomlinsona w piszczel i walnąłem go w brzuch. Nie spodziewałem się, że mogę zadać taki mocny cios; chłopak upadł na podłogę. Wykorzystałem okazję i wybiegłem z pokoju, chcąc znaleźć Mad. Na dole zastałem zakrwawionego Luke'a i Ashtona, siłującego się ze Stylesem. Wziąłem rannego pod ramię i zaprowadziłem go do auta. Niespodziewanie usłyszałem strzał.
Cholera.


/Curly Angel

11 komentarzy:

  1. cudowny rozdział, akcja się rozkręca nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaa *o*
    cudowny rozdział ! boziu wszystko zaczyna sie rozkręcać *-* PISZ JAK NAJSZYBCIEJ SŁONKO .! czekam na nexta :)
    @lost_chance_

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne! Kocham to ❤ Mam nadzieje,ze uda im sie uciec. ;)) Nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu.
    Ps. Swietnie piszesz.
    @queen_lovatoo

    OdpowiedzUsuń
  4. ajć domi kocham to opowidanie:D JA CHCE NEXT!
    A tak po zatym to już zrozumiałam to o tej walce itp. Żeczywiście byś mi zdradziła za wiele haha:) więc panno HOOD prosze prosze next:***

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział
    Czekam nn :)
    @crazy_aw_music
    Zaprasza, http://aquasenshi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. wspaniały naprawdę i chcę już następny :D
    zapraszam do siebie
    czasu-nie-zmienisz.blogspot.com
    skrzydla-wazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam wszystko w niecałe 2h! kocham to!
    Dziękuję, że 'zareklamowałaś' to na moim asku :3
    Zapraszam na moje blogi:
    - http://xxonedirectionismylifexx.blogspot.com/
    - http://academy-of-witches.blogspot.com/
    Są o wiele wiele wiele gorsze niż ten, ale zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. O boze ale emocje.
    Swietny!!! ;))

    OdpowiedzUsuń